wtorek, 12 sierpnia 2014

Obawy..

Pamiętam jak będąc w ciąży z Antkiem nie bałam się porodu, tego bólu. Chociaż wszyscy mówili jak to boli, dołowali po prostu. Wiedziałam że urodzić muszę, nie ja pierwsza i nie ostatnia. Kobieta jest tak przygotowana przez naturę, że w większości przypadków nie sprawia to problemu. Jednak poza aspektem bólu jest coś jeszcze, coś co wraca do mnie teraz..

Ból fizyczny idzie znieść, w końcu dojdzie się do siebie. Gorszy jest ból psychiczny. Pamiętam jak kładąc się co wieczór obok D. rozmawiałam z nim o moich obawach. On chyba nie do końca rozumiał. Nie dlatego że nie potrafił, tylko wypierał z siebie te myśli, nie chciał tego do siebie dopuścić. Po porodzie stwierdziłam że były to chore myśli, jednak teraz będąc w 34 tygodniu ciąży te samy myśli wracają, tylko są znacznie gorsze. Więc obstawiam że to normalne.

Do rzeczy.
Chodzi o stratę jaką można odnieść podczas porodu. Mogą pojawić się komplikacje, mogą i zdaje sobie z tego sprawe. Bardzo się ich bałam w ciąży z Antkiem. Pamiętam jak dziś, gdy liżac obok D. mówiłam mu co zrobimy jak poród nie będzie przebiegał prawidłowo? Słuchał cierpliwie.. nie mówił nic. Kiedyś zadałam nawet bardzo ciężkie pytanie. Co zrobi jak będzie musiał wybrać, czy ratować mnie czy dziecko. Kazał mi nawet o coś takiego nie pytać. Po jakimś czasie wróciłam do tematu, byłam ciekawa..
Odpowiedział że nie wie.. po chwili dodał że ratował by mnie.
Tłumacząc tym że dziecko jeszcze kiedyś będziemy mogli mieć, a mnie nic mu nie wróci.
Byłam wściekła, twierdziłam że myśli tylko o sobie. Że chce mieć mnie obok, nie patrząc na to że niewinne dziecko umarło. Zastanawiałam się co z niego za człowiek? Jaki człowiek może skazać na śmierć swoje własne dziecko. Dałam mu jasno do zrozumienia, że jeśli pojawi się taka sytuacja ma ratować nasze dziecko, nie mnie. Chciałam by wszystko było jasne..

Może dramatyzowałam, czarne scenariusze. Może, ale nikt nie wie jak poród może się skończyć. Jest to ogromny wysiłek dla ciała kobiety jak i dla tego dziecka.

2 lata były spokoju, do teraz..

Jestem w tym 8 miesiącu ciąży i to wszystko wraca. Co jeśli będą komplikacje?
Właśnie teraz zrozumiałam D.
Teraz kazałabym ratować siebie.
Nie dlatego że jestem chorym narcyzem.. Właśnie teraz mam Antka.

Nie potrafiłabym kazać ratować tego dziecka, jeśli wiedziałabym że ja mogę nie wyjść z tego cało. Nie potrafiłabym zostawić Antka i jego siostry bez mamy. Boje się, chociaż wiem że szanse na taką sytuacje są niewielkie.. Kocham tą kruszynkę i wiem że psychicznie pewnie bym długo dochodziła do siebie, wiem że potrzebowałabym porad/rozmowy ze specjalistą. Tylko innego wyjścia teraz nie widzę. Mam już jedno dziecko. Jestem matką. Mam obowiązki względem synka.


Jestem cholerną panikarą. W głowie zawsze milion myśli, bardzo często są pozytywne tylko czasem pojawiają się o takie.. :D







13 komentarzy:

  1. Takie myśli są okropne. Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie dobrze - staraj się mysleć pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja takich myśli nie miałam A może i miałam , ale starałam się się nie dopuszczać ich do głosu . Takie sytuacje się owszem zdarzają ale bardzo rzadko. Wszystko będzie dobrze bo musi być dobrze i innej opcji nie ma . Głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam to samo. Ale od początku jakoś myślałam, że lepiej ratować chyba matkę ale nei chciałabym podejmować tego wyboru. Tak samo jak Ty mam teraz córkę i nie wyobrażam sobie jej zostawić ba nie wyobrażam sobie, ze mogło by zabraknąć tej drugiej kruszynki.
    Teraz doszły do mnie dodatkowe obawy bo kuzynka urodziła tydzień temu jakoś a jej synek czeka teraz na operację serca. Najdziwniejsze jest to, z e w ciąży wszystko przebiegało prawidłowo, do samego końca była aktywna a tu taka wiadomość. Straszne to jest dla rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie ja tez o serduszko Blanki sie boje. Co wizyte lekarz dokladnie je oglada, po czym stwierdza ze jest dobrze. Na moje pytanie dlaczego tak dlugo w takim razie Pan na nie patrzyl, odpowiada ze lepiej sprawdzic dokladnie i miec pewnosc ze jest dobrze.

      Troszke jednak obaw jest, skoro to juz 2 wizyta a serduszko ciagle tak szczegolowo ogladane.

      Usuń
    2. Obawy zawsze będą i nie da się tego przeskoczyć. Ale Tobie już dużo nie zostało więc będziesz juz spokojniejsza. Pozdrawiamy

      Usuń
  5. Kochana! Najważniejsze jest pozytywne myślenie. Nie zamartwiaj się, bo to może odbić się na Twoim zdrowiu.
    Wszystko będzie dobrze,a D. nie będzie musiał podejmować żadnych trudnych wyborów.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też takie obawy miałam,ale bedzie dobrze i trzeba być dobrych myśli

    OdpowiedzUsuń
  7. noo niestety tego nie przewidzisz. zawsze się miże cos zdarzyć jakieś komplikacje. ja podczas drugiego porodu mało nie straciłam dziecia i o mało sama nie umarłam. niewiele by brakowało by mąz został sam. ze starszym.

    ale nie zadręczaj się myśl pozytywnie i nie zakładaj że będzie źle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam przechodziłam to samo w drugiej ciąży. Strasznie bałam się porodu. Będąc na sali operacyjnej trzęsłam się jak galareta maszyny wariowały. Lekarz chciał mnie uśpić ale się nie zgodziłam. Z Oskim tak się nie bałam a z Julkiem bardzo. Trzymam kciuki za szczęśliwy poród. Basiu jak najmniej takich myśli

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie natrafiłam na Twój blog i muszę powiedzieć że bardzo podoba mi się cała koncepcja. Ale odnośnie posta, po co martwić się na zapas :). Im więcej się teraz martwisz tym więcej będziesz się jutro martwić - tak działa psychika, i dziecko też to odczuwa. Myśl pozytywnie (chociaż to trudne) ale masz dla kogo się starać :). Niech synek nie czuje że coś "złego się z Tobą dzieje", a przetrwasz wszystko aż do porodu :). Poza tym większość lekarzy czuwa, i jak ja miesiąc przed terminem miałam komplikacje z ciążą, położyli mnie na stół, dali znieczulenie, i po 45 minutach - po cesarce- już byłam blisko mojej maleńkiej córeczki i mimo wcześniactwa rozwija się w 100% prawidłowo :). Dlatego grunt to pozytywne myślenie w ciąży!. Trzymam kciuki i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja porodu o dziwo się nie bałam i nie km żadnej traumy po nim. Rodziłam bez znieczulenia, byłam nacinana i wolę poród niż wizytę u dentysty ;p godzinę po porodzie dostałam krwotoku wewnętrznego. Mąż posiwiał wszyscy panikowali łącznie że sprzątaczka która mi ro tydzień później wypominala a ja chciałam tylko by dali mi znieczulenie całkowite bo mi się strasznie spać chciało ;) po prostu wierzylam że wszystko będzie dobrze i dobrze się skończyło :) szkoda nerwów. Lepiej postawić na luz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez bez znieczulenia, nacinana i z oksytocyną :)
      Traumy co do porodu nie mam, ale jestem jaka jestem i takie mysli same przychodza :)

      Usuń

AddThis