czwartek, 18 grudnia 2014

Wyjścia

Czy są tutaj mamy nie-jedynaków?

Jestem ciekawa czy moje doświadczenia od prawie trzech miesięcy pokrywają się z waszymi. Wyjście na spacer. Brzmi tak przyjemnie prawda? I jest to przyjemne z jednym dzieckiem. 

Antola urodziłam w grudniu. Zero doświadczenia w opiece nad dzieckiem i już wtedy pojawił się problem. Jak ogarnąć wyjście na spacer. Jeśli obiorę siebie, później jego to pot kapie po plecach. A gdy on idzie na pierwszy ogień a w biegu ubieram siebie to on zapłakany bo za ciepło. Baa, wtedy mieszkałam w domu jednorodzinnym i z czasem wypracowałam metodę ubrać Antka - wystawiam na dwór - wracam i ubieram siebie. Proste nie?

Teraz troszkę sprawa jest utrudniona. Pół biedy jak idziemy do naszego ogródka. Ubieram A. wywalam go na dwór, ubieram B. i wywalam ją, wracam i sama szybko zakładam kurtkę :) a co jeśli trzeba wyjść na spacer gdzieś dalej bo np chleb się skończył? :D


Przygotowania trwają już od 40 minut przed wyjściem :D

Blanka jest typem dziecka które bardzo szybko się nudzi, potrzebuje stałej uwagi. Dlatego gdy ona śpi ja już ubieram się w strój wyjściowy (czyt. zmieniam dresiki), zakładam Antkowi spodnie na rajstopki. Królowa się budzi i jest bieg.

Sama nie wiem w co ręce wkładać, bo tu cycuś, tu pieluszka, tu Antek wrzeszczy że pić. 
A plan był wyjść na dwór? Pół biedy ta piekarnia.. ale od 3 miesięcy jeszcze NIGDY nie dojechałam z dziećmi na czas do np lekarza. NIGDY.

A gdy już wyjdziemy.. jestem szczęśliwa. Szczęśliwa że znów dałam rade sama ich ogarnąć. Z mojej dumy wyrywa mnie krzyk "MAMA, SIKU!".. wracamy po kilku minutach.


Komplecik do wózka znajdziecie na stronie MAJUNTO



poniedziałek, 8 grudnia 2014

Nietrzymanie moczu

Nietrzymanie moczu. Problem który dotyczy ok. 8% populacji Europy i USA, z czego 85% to kobiety. Problem dość wstydliwy, dlatego tylko 2% ludzi zgłasza się do lekarza ( lekarze urolodzy ).




Jest to mimowolne wyciekanie moczu, zazwyczaj podczas wysiłku fizycznego, kichania itp w którym dochodzi do wzrostu ciśnienia w brzuchu. Oczywiście w początkowej fazie bo wraz z rozwojem choroby nawet chodzenie może powodować wyciek moczu.

Dlaczego o tym pisze?
Ponieważ poród siłami natury może doprowadzić do tego (zwłaszcza ciąży mnogiej). Oczywiście są ten inne możliwości jak: operacje miednicy czy infekcje bądź zmiany hormonalne. Wiek także odgrywa znaczną role, mięśnie Kegla nie są już tak sprawne jak wcześniej.

Może któraś z Was doświadczyła tego po porodzie?

Ja przyznam się że po pierwszym porodzie nie miałam tego problemu, jednak po błyskawicznym porodzie córki kilka razy zdarzyło się nietrzymanie moczu. Zazwyczaj przy psikaniu. Ćwiczyłam mięśnie Kegla, często korzystałam z toalety. Udało mi się poradzić z tym po drobnej konsultacji z moim ginekologiem.

Są różne rodzaje nietrzymania moczu.
-wysiłkowe  - spowodowane nieprawidłowym zamykaniem się cewki moczowej
-spowodowane naglącymi parciami - spowodowane zaburzeniami w obrębie dolnych dróg moczowych.
-związane z przepełnieniem pęcherza - wzrastające w pęcherzu ciśnienie pokonuje opór cewki moczowej.
-odruchowe - związane ze schorzeniem układu nerwowego
-pozacewkowe - upośledzone połączenie przewodów moczowych

Metody leczenia:

Po zgłoszeniu się do lekarza, zleci on podstawowe badania jak posiew moczu, stężenie kreatyny czy mocznika w surowicy krwi. Konieczne będzie badanie Usg. Na podstawie tego zaleci dalsze leczenie.

Oczywiście w początkowej fazie choroby są specjalne ćwiczenia, można także rzucić palenie czy przejść na dietę która spowoduje spadek wagi (przez co nie będzie ucisku na drogi moczowe). Następnie występuje leczenie farmakologiczne. Leczenie to jest długie i nie zawsze skuteczne dlatego może skończyć się operacją która jest najskuteczniejszą opcją. Nie wszyscy się jednak chcą na nią zdecydować,wcale się nie dziwie.

Fajną alternatywą dla operacji jest leczenie laserowe (możliwe w okresie małego bądź średniego zaawansowania choroby  dlatego warto udać się od razu do lekarza urologa, bądź ginekologa w przypadku kobiet). Zabieg nieablacyjnego, foto termicznego obkurczania pochwy. Przywraca sprężystość, poprawia stan ścian pochwy oraz cewki moczowej.
Skuteczność to aż 90%. Zabieg jest nieinwazyjny, bezbolesny.

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?



niedziela, 9 listopada 2014

Kolczyki u dziewczynki.

Nie wiem jak to jest u Was, ale u mnie w rodzinie jest straszne parcie na to że jeśli jest dziewczynka - muszą być kolczyki. Nie mam pojęcia dlaczego. Może by zaznaczyć że to jest dziewczynka? Bo ma krótkie włoski i mogą ja przez przypadek pomylić?
Nie wiem, nie chce wiedzieć.

Sama mam teraz córeczkę, co prawda maleńką. Ma miesiąc. Znam przypadki gdzie już takie maleństwo jest okaleczane. Dlaczego okaleczane? I tutaj przedstawię Wam mój pogląd w tej sprawie.

Ja mam przebite uszy od trzeciego roku życia - ot taki prezent z okazji urodzin dostałam od rodziców. Czy mam im za złe? W sumie nie, ale nadal twierdze że mogli mi wtedy bólu oszczędzić bo kolczyków nie nosiłam i nie nosze. A tłumaczenie, im młodsza tym lepiej zniesie ból, nie będzie pamiętała - jest bez sensu. Ja nie pamiętam dnia kiedy mi to robili, trudno bym pamiętała jak miałam trzy latka. Co za tym idzie.. nie wiem czy przebijanie uszu boli czy nie. Tylko na logikę biorąc, wbijanie igły w jakikolwiek element ciała boli.. czasem mniej, czasem bardziej ale boli.

Czy my jako rodzice mamy prawo aż tak ingerować w ciało naszego dziecka?

Moim zdaniem nie.
Bądź co bądź jest to ciało nie moje tylko tego dziecka.
Moja córka nie będzie miała przebitych uszu. Nie zabiorę jej do kosmetyczki, nie teraz.
Jeśli przyjdzie za 5-10-15 lat i sama o to poprosi wtedy ją umówię na wizytę, pójdę z nią, zapłacę i nawet pomogę wybrać najładniejsze kolczyki po czym przejdziemy się do jubilera i kupimy zapas kolczyków na rok.

Nie mam nic przeciw kolczykowaniu dzieci. Tylko moim zdaniem ono samo powinno wyjść z inicjatywą przebicia uszu a nie dlatego że "mama/tata chce". Nie wspomnę o tym że dla mnie to jest strasznie niebezpieczne. Ja - mama największa panikara - twierdzę że takie dziecko nie potrafi podczas zabawy zakodować sobie w główce że ma kolczyki. A jeśli zaczepi o coś, pociągnie i rozerwie uszko?
Wiem, jest to mało możliwe.  Tak samo jak to że dziecko spadając z huśtawki rozerwie sobie palec, poleje się krew i wyjdzie "mięsko" - właśnie czytacie post od osoby której to sie stało. Ewentualnie jak to, gdy dziecko nachylając sie i uderzając głową o kostkę poz-brukową rozetnie sobie głowę  i skończy się to na pogotowiu i 2 szwach na czole - tak czytacie o moim dziecku. Dlatego jestem uczulona na wszelkie zagrożenia.

A jaka jest Wasza opinia?
Jesteście za przebijaniem uszu?

środa, 8 października 2014

Blanka

Mam chwilkę czasu bo pierwszy raz chyba moje dzieciaki śpią w tym samym czasie. Postanowiłam opisać swój poród - najwyżej Was zanudzę :)

W środę 1.10dostałam skierowanie do szpitala na sobotę 4.10 na indukcje porodu (wywoływanie dzieciątka). Piątek- Antek do babci, ja zbierałam siły. 

7:30 stawiłam się w szpitalu przy ul. Polnej w Poznaniu. Zdecydowałam się na ten szpital TYLKO dlatego że mój ginekolog obiecał się mną zająć jak trzeba. 8:00 rejestracja, wstępne badanie ginekologiczne, usg i o 8:30 już byłam na oddziale. Tam papierologia...

9:00 byłam wreszcie pod czujnym okiem mojego lekarza. On mnie jeszcze raz przebadał i stwierdził 1,5cm rozwarcia. Załatwił cudowną sale porodową (wspominałam że brakowało miejsc bo akurat wszyscy postanowili rodzic 4.10? :D ) podali lek na paciorkowca i kazali skorzystać z WC bo czas by podłączyć oksytocyne - godzina 10:10.


10:40 ostatni sms do kuzynki że błagam o znieczulenie.. potem oddałam telefon położnej. 

Jedyne co później pamiętam

"Jezu szybko, ubierać sie"
"Basia, nie przyj!!"




I o 11:06 urodziła się najcudowniejsza dziewczynka na tej planecie 
Blanka, 3770g i 58 cm
10 punktów

Mój ginekolog był ze mna praktycznie cały czas. Od momentu 10 cm rozwarcia nie wyszedł z sali. Trzymał za ręke, a na samym końcu odebrał poród, masował mi brzuch by urodziło się łożysko po czym usiadł i mnie pozszywał. Spisał się idealnie i jestem przekonana że wybrałam najlepszego lekarza. Sam z siebie załatwił mi to wszystko.

Zbyt pięknie by było..
ginekolog nie owijał w bawełne że jest dobrze jak nie było. 
Blanka zrobiła mi z krocza III wojne światową.
Uroki szybkiego porodu.

Oficjalnie od podania oksytocyny do urodzenia dziecka mineła godzina :)


środa, 24 września 2014

Koślawy paluch - halluks

Pamiętacie jak kiedyś pisałam Wam jak ważne jest dla mnie dbanie o zdrową stopę Antka? Jest to jeden z moich priorytetów ponieważ sama nie mam ich najzdrowszych i wiem jakie to uciążliwe. Wiem ile razy musiałam zakrywać je, bo po prostu było mi wstyd. Odciski i płaskostopie to był pikuś - serio. Odciski są pod stopą więc nie widać ich. Płaskostopie - chodziłam na specjalne zajęcia (podnoszenie woreczków palcami itp) przez 3 lata.. wada jest ale mniejsza. Trudno, żyłam z tym 21 lat przeżyje kolejne. Najbardziej bolało mnie to co widoczne i komentarze rówieśników "co to?"' " dlaczego?"

Domyślcie się jak dziecko 7-8-9 letnie wie co to paluch koślawy..
No nie wie. Jest to coś dla niego obcego. Dla zwykłego zdrowego dziecka - nie dla mnie. Mnie ten problem dotyczył już wtedy. Nie mogłam nosić butów bo uwierały, a sandały to było marzenie.



Gdy byłam w 4 klasie podstawówki rodzice postanowili zacząć działać. Chodzili od lekarza do lekarza, pytali o ewentualne leczenie czy operacje. Oczywiście jest opcja NFZ - tylko sami możecie domyślić się jakie są terminy (koleżanka z LO mówiła że 4 lata-bo szukała). Nam się udało - fakt prywatnie, fakt - kosztowne ( ile kosztuje leczenie palucha koślawego? ) Na początku roku zaczęli szukać, w czerwcu była operacja. Pamiętam to do dziś.
Trzy miesiące miałam nogi w gipsie - obie.
Później zdjęli gips pooperacyjny, założyli inny - tylko na stopy.
Kolejny krok to wyjęcie drutów (przez całą stopę przechodził mi drut by palec był we właściwej pozycji w gipsie - robione to było bez znieczulenia)

Do dziś mam w obu dużych palcach u stop kotwiczki (metal) i będę je miała do końca życia. Dlaczego? By to nie wróciło. Blizna? Tak, na obu stopach mam dwie - razem 4. Nie są duże, ale jak się ktoś przypatrzy to widać. Długość - około 4-5 cm, ale to nic w porównaniu do tego jak teraz wyglądają moje stopy, są o niebo lepsze.

Dlaczego o tym pisze?
Bo ten problem nie dotyczy, tylko mnie. Do czynienia z tym ma 1-2% społeczeństwa. W 90% kobiety. Ja osobiście bardzo często spotykam starsze kobiety z tym problemem, młodzch ludzi rzadziej.

Halluks jest schorzeniem stopy, w którym paluch, czyli pierwszy palec stopy, zaczyna się koślawić (odchylać) w stronę zewnętrznej krawędzi stopy, zaś I kość śródstopia odchyla się w kierunku wewnętrznej krawędzi stopy. Dlaczego kobiety najczęściej skarżą się na tę dolegliwość? Ponieważ mają genetycznie uwarunkowaną większą wiotkość więzadeł, a dodatkowo lubią chodzić na wysokich obcasach, często ze zwężanymi noskami, co nadmiernie obciążą przednią część stóp. Dodatkowa nadwaga lub płaskostopie podłużne zwiększają ryzyko powstawania palucha koślawego. Niestety bardzo często, bo aż w 70% przypadków, skłonność do halluksów dziedziczona jest po przodkach.




Pewnie że nie zawsze operacja jest konieczna. W początkowej fazie leczy się to np zmianą obuwia na specjalistyczne, stosuje się specjalne wkładki na dzień i aparat odwodzący na noc.



Oczywiście możecie sobie policzyć ile lat temu ja miałam operacje. Wtedy tak to wyglądało, Medycyna idzie do przodu i przez te 10 lat wiele się zmieniło. Teraz nie jest konieczne noszenie gipsu, zakładanie śrub itp. Teraz stosuje się zabiegi korygujące z zastosowaniem osteotomii "Z" i MORO. Metoda "Z" polega na przecięciu kości śródstopia w kształcie litery Z i przesuwany jest fragment kości. Metoda MORO wykorzystuje frezy kostne, które usuwają narośla kostne.


Czy widząc u Antka lub kolejnego dziecka skłonność do tego zdecydowałabym się na operacje?
Tak. Bez dwóch zdań. Całe życie będę namawiała ludzi na tego typu operacje. Nie tylko dlatego że przyniesie to niesamowite ukojenie bólu, ale też dlatego że komfort psychiczny jest znacznie lepszy.


Znacie kogoś z tym problemem?
A może sami się z nim borykacie?




sobota, 23 sierpnia 2014

krew pępowinowa

Bardzo dużo przyszłych mam wie co to takiego. Jednak są takie, które nie mają o tym bladego pojęcia. Wiem bo sama pochodzę z małej miejscowości do której nie docierają takie informacje. Ba! Nie dociera nawet taka informacja że kobieta ma prawo spędzić z dzieckiem od razu po porodzie 2 godziny (kontakt skóra do skóry). Przykre prawda?

O tym wszystkim powinno się usłyszeć od lekarza prowadzącego ciąże. Jako że nie mówi się o krwi jestem w stanie zrozumieć, koszty są powalające do 3/4 naszego społeczeństwa. Tak nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego np nie mówi się o walce o swoje. O to, że dziecko może być z matka te cholerne 2 godziny?!?

Zbiegłam trochę z tematu. Wracając...

Co to jest ta krew pępowinowa?

To nic innego jak komórki macierzyste. Wiecie z podstawówki czy tam gimnazjum że komórka to taka podstawowa jednostka organizmu prawda? No właśnie, rodząc dziecko można takie komóreczki pobrać właśnie przez krew pępowinową. Dziecko się rodzi, mamusia je tuli a w tym czasie osoby odpowiedzialne za to pobieraja szybcutko krew i uciekaja. Trwa to PODOBNO! chwilke i czasem mama nie zauważy że ta krew została juz pobrana :)

Jak to załatwić?

Kontaktujemy się z osobami z Polskiego Banku Komórek Macierzystych. Na ich stronie znajdziemy osobe najbliżej nas. TUTU i TU Można o tym poczytać.

Dlaczego warto pobierać krew pępowinową?
Pobierając krew pępowinową i deponując zawarte w niej komórki macierzyste zyskujemy szansę na wykorzystanie ich w przyszłości jeśli w naszej rodzinie wydarzy się choroba wymagająca przeszczepienia komórek macierzystych. To swoiste zabezpieczenie możliwości leczenia w momencie kiedy najbardziej będzie potrzebne w rodzinie.
Obecnie komórki macierzyste wykorzystywane są do standardowego leczenia:
•             W ponad 70 chorobach hematologicznych i onkologicznych – czyli w pierwszej kolejności sięgamy po komórki macierzyste, potem inne formy leczenia.
•             Medycyna regeneracyjna – odbudowa różnych elementów naszego ciała np. chrząstki stawowe, ścięgna, żyły, zastawki serca.
•             Trwają badania kliniczne i terapie eksperymentalne z wykorzystaniem komórek macierzystych do leczenia chorób z zakresu neurologii (autyzm, dziecięce porażenie mózgowe, stwardnienie rozsiane), cukrzyca typu I, leczenie blizn pozawałowych mięśnia sercowego. 

Nie znamy przyszłości i nie wiemy jakie choroby mogą przytrafić się naszym bliskim. Komórki macierzyste są już wykorzystywane w leczeniu 70 chorób (głównie hematologicznych i onkologicznych) a przyszłość z pewnością przyniesie dodatkowe wskazania do wykorzystywania komórek macierzystych. Komórki mogą posłużyć zarówno dziecku, podczas którego narodzin zostały pobrane jak i jego rodzeństwu, także rodzinie dziecka – przy zgodnym układzie HLA.

Komórki Macierzyste można pobrać tylko raz, bezboleśnie, podczas porodu. Wykorzystać je można nawet po kilkudziesięciu latach przechowywania.

Wszystko pięknie prawda?
Przejdźmy do cennika..


Opłaty podzielone są na trzy części:
Pierwsza:  opłata wstępna -   680 zł (płatne w ciągu dwóch dni od podpisania umowy -przelewem)

Druga:  opłata podstawowa -  1690 zł  (płatne 14 dni po porodzie,  przelewem, płatności można rozłożyć na raty)

Trzecia: abonament za przechowywanie:

rocznie 540 zł  - pierwsza opłata po roku
lub
opłata z góry za 5,10 lub 18 lat – (płatne 45 dni po porodzie, przelewem, płatności można rozłożyć na raty)
Za 5 lat – 2500 zł  (lub 6 rat x 450 zł)
Za 10lat - 3500 zł  (lub 6 rat x 630 zł, 12 rat  x 335 zł)
Za 18lat - 4800 zł  (lub 6 rat x 864 zł, 12 rat x 460 zł, 18 rat x 323 zł)

Taki cennik otrzymałam Ja. Nie wiem czy takie koszty są w innych miastach, Poznań ma takie. To są podstawowe pakiety, istnieją oczywiście dodatkowe chcecie je poznać? Prosze..

Pakiet Placenta (pobranie dodatkowej porcji krwi z łożyska)
dodatkowa możliwość pozyskania dodatkowo około 30%  komórek macierzystych
komórki przechowywane są w osobnej kasecie mrożeniowej (druga kaseta)
Koszty:
150 zł do opłaty wstępnej – przed porodem
- 600zł do opłaty podstawowej –po porodzie w ciągu 14 dni – promocja opłata wynosi 300zł
- 200 zł dopłata do opłaty abonamentowej płatne przez cały rok przechowywania
Opłata podstawowa i abonament płatne tylko w przypadku wyizolowania powyżej 100 milionów komórek macierzystych.
Jeśli uda się wyizolować 99-51 milionów opłaty podstawowej i abonamentowej nie będzie. Materiał będzie dla Państwa przechowywany na koszt PBKM.
W przypadku izolacji komórek macierzystych poniżej 50 milionów - dyskwalifikacja materiału.

Pakiet 20/120  -płatne jednorazowo, koszt 200 zł, doliczane do opłaty podstawowej tj. do 1690 zł
Obejmuje:
- w przypadku pozyskania 19-10 ml krwi:  zwalnia z opłaty podstawowej (wykonania preparatyki krwi i zamrożenia komórek), bezpłatne przechowywanie przez 18 lat
·     - w przypadku pozyskania powyżej 120 ml krwi : bezpłatnego podziału krwi na 2 kasety oraz przechowywania obu kaset w cenie jednej kasety

Pakiet Transplant Asistance  -płatny jednorazowo, koszt 200zł,  doliczane do opłaty podstawowej tj. do 1690 zł
Obejmuje:
- transport do dowolnego miejsca transplantacji w POLSCE I NA ŚWIECIE
- konsultację hematologa lub transplantologa, badania antygenów transplantacyjnych HLA
- badania żywotności komórek i jakość materiału

 Przechowywanie DNA –płatny jednorazowo, koszt 200 zł, doliczane do opłaty podstawowej tj. do 1690 zł
Obejmuje:
-izolację oraz przechowywanie całej sekwencji łańcucha DNA - tzw. „zerowego DNA” dziecka


USŁUGI DODATKOWE płatne przed porodem
Badania genetyczne - płatny jednorazowo, koszt 1000 zł, doliczane do opłaty wstępnej tj. do 680 zł
 pakiety dotyczą:
  • pakiet NIETOLERANCJI -nietolerancja laktozy, nietolerancja fruktozy,  fruktozemia ,
  • pakiet metabolizm - choroba Wilsona, choroba Gauchera, MCAD

Ubezpieczenie Allianz – roczna polisa – płatny jednorazowo, koszt 1000 150/300zł, doliczane do opłaty wstępnej tj. do 680 zł
Polisa wypłacana na podstawie postawionej diagnozy w przypadku choroby dziecka -  100 000zł.
-podstawowa  płatna 150 pln
-rozszerzona płatna 300pln




I powiedzcie mi że to jest tania impreza to nie uwierzę :D
Straszne jest to że trzeba aż tyle płacić za to by pobrali i trzymali odrobinkę krwi.
Oczywiście my się na to nie zdecydowaliśmy z wiadomych względów. Na pieniążkach nie śpię by sobie na coś takiego pozwolić. Jednak pocieszający jest jeden fakt..

Jeśli udokumentowane jest to, że ktoś w rodzinie choruje (np brat dziecka które ma się urodzić) wtedy składamy oświadczenie i taka krew może być pobrana za darmo i podana rodzeństwu. 


wtorek, 12 sierpnia 2014

Obawy..

Pamiętam jak będąc w ciąży z Antkiem nie bałam się porodu, tego bólu. Chociaż wszyscy mówili jak to boli, dołowali po prostu. Wiedziałam że urodzić muszę, nie ja pierwsza i nie ostatnia. Kobieta jest tak przygotowana przez naturę, że w większości przypadków nie sprawia to problemu. Jednak poza aspektem bólu jest coś jeszcze, coś co wraca do mnie teraz..

Ból fizyczny idzie znieść, w końcu dojdzie się do siebie. Gorszy jest ból psychiczny. Pamiętam jak kładąc się co wieczór obok D. rozmawiałam z nim o moich obawach. On chyba nie do końca rozumiał. Nie dlatego że nie potrafił, tylko wypierał z siebie te myśli, nie chciał tego do siebie dopuścić. Po porodzie stwierdziłam że były to chore myśli, jednak teraz będąc w 34 tygodniu ciąży te samy myśli wracają, tylko są znacznie gorsze. Więc obstawiam że to normalne.

Do rzeczy.
Chodzi o stratę jaką można odnieść podczas porodu. Mogą pojawić się komplikacje, mogą i zdaje sobie z tego sprawe. Bardzo się ich bałam w ciąży z Antkiem. Pamiętam jak dziś, gdy liżac obok D. mówiłam mu co zrobimy jak poród nie będzie przebiegał prawidłowo? Słuchał cierpliwie.. nie mówił nic. Kiedyś zadałam nawet bardzo ciężkie pytanie. Co zrobi jak będzie musiał wybrać, czy ratować mnie czy dziecko. Kazał mi nawet o coś takiego nie pytać. Po jakimś czasie wróciłam do tematu, byłam ciekawa..
Odpowiedział że nie wie.. po chwili dodał że ratował by mnie.
Tłumacząc tym że dziecko jeszcze kiedyś będziemy mogli mieć, a mnie nic mu nie wróci.
Byłam wściekła, twierdziłam że myśli tylko o sobie. Że chce mieć mnie obok, nie patrząc na to że niewinne dziecko umarło. Zastanawiałam się co z niego za człowiek? Jaki człowiek może skazać na śmierć swoje własne dziecko. Dałam mu jasno do zrozumienia, że jeśli pojawi się taka sytuacja ma ratować nasze dziecko, nie mnie. Chciałam by wszystko było jasne..

Może dramatyzowałam, czarne scenariusze. Może, ale nikt nie wie jak poród może się skończyć. Jest to ogromny wysiłek dla ciała kobiety jak i dla tego dziecka.

2 lata były spokoju, do teraz..

Jestem w tym 8 miesiącu ciąży i to wszystko wraca. Co jeśli będą komplikacje?
Właśnie teraz zrozumiałam D.
Teraz kazałabym ratować siebie.
Nie dlatego że jestem chorym narcyzem.. Właśnie teraz mam Antka.

Nie potrafiłabym kazać ratować tego dziecka, jeśli wiedziałabym że ja mogę nie wyjść z tego cało. Nie potrafiłabym zostawić Antka i jego siostry bez mamy. Boje się, chociaż wiem że szanse na taką sytuacje są niewielkie.. Kocham tą kruszynkę i wiem że psychicznie pewnie bym długo dochodziła do siebie, wiem że potrzebowałabym porad/rozmowy ze specjalistą. Tylko innego wyjścia teraz nie widzę. Mam już jedno dziecko. Jestem matką. Mam obowiązki względem synka.


Jestem cholerną panikarą. W głowie zawsze milion myśli, bardzo często są pozytywne tylko czasem pojawiają się o takie.. :D







środa, 28 maja 2014

Nacinanie krocza

Temat dość kontrowersyjny. Już jedno dziecko urodziłam, siłami natury w 42 tc. Miał 4 kg, nacięcie krocza też było. Czy żałuje? Nie.

Zacznę od tego co to jest nacinanie krocza?
Jest to nacinanie specjalnymi nożyczkami ( według mnie nożyce, przynajmniej dźwięk był porównywalny do cięcia sekatorem, do dziś dzwoni mi on w uszach ) skóry i mięśnia. Robi się to wykonując jedno cięcie zazwyczaj w są dwie opcje - "godzina 4" i "godzina 8". Tego się nie czuje, wykonuję się to na samym szczycie skurczu w końcowej fazie parcia. 


Oczywiście po porodzie dostajemy znieczulenie i od razu jesteśmy zszywane. Jeśli kobieta boi się bólu przy ściąganiu szwów może poprosić o szew ciągły. Szew w kontakcie ze śluzem rozpuszcza się, do odcięcia zostaje tylko jeden pęczek. Jednak trzeba o niego poprosić - jeśli tego nie zrobimy jesteśmy szyte tradycyjną metodą - co przełożenie supełek = kilka szwów do wyciągania.
Jest jeszcze inna opcja znieczulenia, jeśli ktoś się boi nacinania samego ( które nie jest bolesne, jeśli lekarz trafi na sam środek skurczu)  może poprosić o znieczulenie przed cięciem, wtedy na szycie nie dostajemy już kolejnego, gdy to w zupełności wystarczy.

Są takie sytuacje gdzie Wasze zdanie się praktycznie nie liczy, chodzi mi o vacuum i kleszcze. Jeśli poród nie postępuje, lekarz zaleci taki sposób porodu wtedy już rutynowo trzeba naciąć to krocze, inaczej te przyrządy nie wejdą, po prostu. W innych sytuacjach to przed porodem podpisujecie bądź nie podpisujecie zgody na cięcie, a położna odbierająca poród nie może ingerować jeśli wasze krocze po prostu pęknie przy braku zgody na ten zabieg. 

Tak by nie było później jestem przeciwniczką nacinania krocza rutynowo bez powodu, a wiem że tak się dzieje. 

Nacinając krocze chronimy je przed pęknięciem. Fakt, pęka wtedy w najcieńszym fragmencie (w  kierunku odbytu) ale po pierwsze taka szarpana rana gorzej się goi i każdy zdaje sobie z tego sprawę, po drugie może dojść do pęknięcia I,II,III,IV stopnia. IV stopień - najgorszy, wiecie czym to się może skończyć? Porażeniem jednego z nerwów zwieracza odbytu i trwałym kalectwem. Wątpię by którakolwiek kobieta chciałaby do końca życia borykać się z takim problemem, którego nawet rehabilitacja nie da rady "naprawić".


By uniknąć nacinania krocza możemy wcześniej :
- ćwiczyć mięśnie dna miednicy
- od 35 tygodnia ciąży wykonywać masaż krocza olejkiem kokosowym

Można także zamówić specjalny żel położniczy (średnia cena 200 zł) i w trakcie porodu poprosić położna o zaaplikowanie go. Powoduje on lepszy "poślizg" podczas wychodzenia dziecka co tez może uchronić nas przed nacinaniem krocza czy ewentualnym pęknięciem szyjki macicy, ponieważ główka nie powoduje takiego tarcia o ścianki pochwy.



Podczas porodu :
- stosować pozycje wertykalne
- poprosić położną by starała się je uchronić przed pęknięciem
- nie przyj z całej siły, pozycja wertykalna, siła grawitacji przyczynią się do porodu

Czytałam sporo w internecie o minusach wśród nich było :
- dolegliwości przy siedzeniu
- pieczenie przy oddawaniu moczu
Tylko, jeśli krocze pęknie samo będzie lepiej? Nie wydaje mi sie.

Jak pielęgnować ranę po nacinaniu krocza?
Oczywiście jak najczęściej wietrzyć, chodzić możliwie często bez bielizny ( u mnie niewykonalne bo bite 6 tyg po porodzie ze mnie leciało), przemywać szarym mydłem (biały jeleń) po każdorazowym skorzystaniu z toalety, oraz piskanie środkiem odkażającym Octanisept. 



czwartek, 15 maja 2014

Nadopiekuńcza matka.

 Są momenty że jestem zmęczona, kto takich nie ma ręka do góry. 

A wiecie co jest najgorsze?
To moja wina, wiem o tym bardzo dobrze.
Są takie chwile w ciągu dnia, bym mogła odpocząć.
Mały układa klocki, matka może siedzieć i patrzeć popijając herbatę. NIE!
Mały bawi się w piaskownicy, matka może usiąść na ławeczce i patrzeć. NIE!
Mały wchodzi na minimalna zjeżdżalnie, matka może postać, popatrzeć. NIE!
Mały potrafi zjeść sam obiad, matka powinna zjeść swój. NIE!

No wiecie jakie to jest okropne?

Okropne jest to że czuje silną potrzebę przebywania ciągle obok niego, pilnowania go, pomagania podczas wciskania pupci na ta cholerna zjeżdżalnie. To nie jest normalne, wiem. Słysze to non stop.

Bo dziecko nie uczy się samodzielności, do wszystkiego potrzebuje mamy. Nie tłumaczcie mi - wiem! :) To właśnie boli najbardziej, wiem o tym że takim zachowaniem krzywdzę dziecko a jednak nie potrafię przestać. A wiecie jak to się zaczęło?

Gdy się urodził też bałam się go zostawić z kimś, zawsze musiałam być ja lub D. Okropne! Ale od tego głupiego wypadku, szpitalu, krwi, szycia czoła nie wróciłam do siebie. Nie potrafię nie być przy nim, nawet na głupim placu zabaw (chodzi o obserwowanie z ławeczki nie z pokoju w mieszkaniu) . I wiem że karmiąc go i sama nie jedząc wtedy obiadu, później ulegając mu w wyjściu na dwór od razu po posiłku jego, bieganiu i wskakiwaniu za nim na te zjeżdżalnie narażam też kolejnego bobaska - przykład jak mdlałam i trafiłam na izbę przyjęć w szpitalu.

On jest bardzo aktywnym chłopcem, mało tego WIEM że on potrafi wejść na sam szczyt placu zabaw - kulek (przykład), usadzić dobrze mały kościsty tyłek na zjeżdżalni i po prostu zjechać. Ale ja głupia muszę włazić tam za nim, bo to silniejsze. Nie dlatego że sprawie mi to frajdę, bo uwierzcie że nienawidzę tak się bawić tym bardziej w 21 tc, tylko dlatego że nie zostawię go tam samego.

I urodzenie 2 dziecka nic nie da! Już wam odpowiadam. Ja prędzej wyjdę z siebie i stanę obok niż Antek zostanie na sekundę sam. Kupie wózek biegowy by za nim biegać z niemowlakiem a nie zostawię! Pewnie dlatego na chustę się zdecydowałam i na kurs zapisałam już :D


Już nawet ostatnio myślałam o wizycie u specjalisty, by mi z głowy wybił te bzdury bo serio już sił nie mam. A dziecko musi też samo poznawać świat nie tylko trzymając za rękę nadopiekuńczą matkę. 



OK możecie krytykować! :)
Czas start!
Kto pierwszy? :)


AddThis